Zejście do parteru wpisuje się u mnie w tradycję,
jak chodzi o pracę z czymś więcej niż odrobina tkaniny.
Stół zamieniam na podłogę, a metr krawiecki na budowlaną metrówkę,
bo jest po prostu wygodniej. Tym razem nad prawidłowym przebiegiem prac na każdym etapie czuwało niezależne grono ekspertów w postaci naszej pupilki,
którą ciekawi dosłownie wszystko z krawiectwem włącznie;)
podróż tkaniny przypomina mi historię wędrujących jeansow - dostałam ją od koleżanki, która dostała ją od swojej koleżanki i zabawna rzecz,
bo planowałam uszyć z niej kiedyś poszewki, ale okazało się, że zostanie kuchenną zasłonką dla mojej koleżanki i tu jej podróż chyba się zakończy:)
Jak obiecałam, tak zrobiłam i powstała roletka/zasłonka,
banalnie prosta w kroju z możliwością upięcia i przysłonięcia okna
na kilka sposobów, które pokazuję poniżej. Na tradycyjnym karniszu można trochę podregulować jej długość odpowiednio wiążąc kokardki lub zawiązać je tylko dekoracyjnie, kiedy zawiśnie upięta na tzw. żabkach.
Pełna dowolność - zasłona, roleta, jak kto woli. Na koniec jeszcze tylko pranie, prasowanie i pocztą - do celu ;)
;)
Klimatyczna zasłonka :-) Ale pupilka to prawdziwa Gwiazda ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietna zasłonka :) Zapraszam do mnie na rozdanie :)
OdpowiedzUsuńhttp://grandmothermartha.blogspot.com/2016/09/urodzinowo.html