No i jest… Przyszła.
Niepostrzeżenie, nie wiedzieć skąd,
pojawiła się niczym Buka w Dolinie Muminków i zajęła miejsce mojego ukochanego
lata… Jesień.
Nie lubię. No nie lubię i już. Chyba, że taką złotą, polską,
ale ona zanim zdąży się zacząć już się kończy, a potem już tylko szaro, buro i
ponuro, jak dzisiaj na niebie… Ale na poprawę nastroju, przypomniała mi się
piosenka o żółtych i czerwonych listkach, które lecą z drzewa, a wietrzyk
porywa je w różne strony i pomyślałam, skoro już o listkach mowa…
I wcale niekoniecznie w kolorach jesieni…
;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz