Tym razem nie była to odrobina tkaniny...
Tym razem był to jej kilkumetrowy kawał, przy pracy z którym nie było mi do śmiechu ;)
Z pozoru proste zadanie...
Jednak uzyskanie prostych linii na śliskiej tkaninie wymaga wprawy i doświadczenia,
nad którego zdobywaniem ja przecież ciągle pracuję ;)
Skoro nareszcie znalazł się odpowiedni materiał, stanęłam przed wyzwaniem, którego realizacja, jak się okazało, zmusiła mnie aby dosłownie... paść na kolana ;P
Najpierw upięcie taśmy, a potem jeszcze trudniejsze,
równe upięcie dołu w obu zasłonach...
Ale efekt wart był zachodu, choć trudno to pokazać na zdjęciach pełnych światła,
tym bardziej cieszą, zawieszone w oknie, zapewniając spokojny sen, a w dzień wpuszczając do pokoju tyle światła, na ile w danej chwili ma się akurat ochotę ;)))
* a obraz własnoręcznie namalował M.
;p